zaraz za torami wznosił się zamek, którego wieże widzieliśmy z okien. na zdjęciu prezentuje się godniej niż w rzeczywistości, bo bliżej mu niestety do znojma.




droga nad morze wiodła nad torami, więc widok ten był widokiem codziennym. powyginane, smukłe pnie drzew i zielone pagóry, trakcje złocące się w słońcu.



Włochy, Quercianella.

wracać tutaj nie chciałam. do toskanii. nie chciałam też znów umierać z przegrzania. ale moje oschłe nastawienie zmieniło się natychmiast, gdy tylko zobaczyłam miejsce, do którego dotarliśmy. przeszło najśmielsze oczekiwania, okazało się cudowną oazą i miejscem pełnym inspiracji, dla mnie absolutną perłą tego regionu. małe rybackie miasteczko całe skąpane w zieleni, w kwiatach, ze starymi willami i wąskim pasem skalistej plaży. łapałam więc promyki światła spomiędzy igieł i listków, mieniące się w morskiej pianie, cięte na paseczki przez bielone bramy, malujące to miejsce dla mnie pięknymi kolorami przez dwa tygodnie. nieznośnego upału nie odczułam ani razu, czy to dzięki bryzom morskim czy też odwróconej uwadze...
dla tego miejsca chciałam spacerować i żałuję, że nie robiłam tego częściej.

Brak komentarzy: