Milówka | wrzesień 2014

Na sam koniec wakacji - Milówka. 
Odpoczynek, a przede wszystkim obejrzana do końca "Gra o Tron", 
czyli zbieranie sił przed pierwszym rokiem studiów. 
W trzech pierwszych kadrach próbowałam zamknąć spokój, jaki tu panuje, szum listków i odgłosy natury słyszalne z werandy. Zapach myszy i wilgotnych kart do kanasty, deszczu i jesiennych kwiatów. 
Dwa zdjęcia z wycieczki na Halę Boraczą, schowany pod korzeniami piękny muchomor i jabłkowy sad a nad nim ciężka mgła po deszczu. 


pierwsza zima w katowicach. za oknem bajkowo, wewnątrz spokojnie i miło, miękkie światło otula pokój.
wiele takich przedpołudniowych chwil z kawą, atlasem i chorym kotkiem na kolanach.
naszą małą pingwinką. 


Frela, czyli po śląsku dziewczyna. 
widać na nosku ziejącą dziurę bez futerka.


szybka kawka w Lokalu na Koszutce.


brioszki i bułeczki z czekoladą, które nasi sąsiedzi sami 'kręcą' w swojej uroczej piekarni
uchwycone bezczelnie od strony lady


sesja, tak.


domowy spokój, chwila przerwy od nauki. i zdjęcie łódki zrobione w Chorwacji.


mrok zapada nad akademikiem. a może to ranek się budzi? nie wiem sama...


czarno-biała opowieść o zimowym spacerze, albo dwóch. 


dwa lata temu nie przypuszczałam, że będziemy mieszkać tak blisko parku. i zjazdu na Mikołowską.




mały strumyk a w nim śniegowa kropka. 
i znów trzeba ściągnąć rękawiczki aby uwiecznić to dziwo na kliszy.



obiecałam sobie ten kadr. ale lepiej będzie mu w lecie i w kolorze. 
opowiem wiec o tym miejscu innym razem.


hatifnaty




cały czas w górę, ulicą Kościuszki nadal rozkopaną, idziemy do Parku, również Kościuszki. 
Zima




obiecałam sobie, że dostanę się na tę uczelnię. a gdy już się uda, zrobię zdjęcia tym pięknym mozaikom w korytarzu. podtrzymywały mnie na duchu. ale na razie mało się staram i mam tylko jedną ich fotografię, w porannym świetle.


pastelowa (czego nie widać dobrze) sala informatyczna, bo śum idzie z duchem czasu.
są tam śliczne kremowe krzesełka i seledynowe żaluzje. cukiereczek.


ligota. medyków. szpital

popołudniowy widok, który uszczęśliwia zmęczone oczy. światło przenika przez koronkowe zdobienia schodów, typowych dla kamienic na Śląsku. masywne drewno i delikatne metalowe elementy pomiędzy stopniami. zawsze podziwiam idąc nimi w górę.





kolokwium I - "kończyna górna i dolna"


"Kamienica Łazienkowa" nieopodal ulicy Ligonia, chyba. pięknie się mieniła i ten blask jest tu, bo kadr
niestety od dołu, wyszedł brzydki.


na ulicy Kościuszki pracuje szewc, który wyjątkowo 
(jak sam w sloganie nad wejściem zachwala) chodzi w butach.




w tym "hallu" wygnańcy piszą wejściówki z histologii. w tym ja.



smutny, sztuczny kwiat.


Początki 


jest październik, a ogrodowe kwiatki koperkowe rosną pod akademikiem.


Kalwaria Panewnicka


ulubione miejsce na ligockie spacery, czyli Kalwaria Panewnicka.
podziwiałyśmy je z Magdą podczas pierwszego poniedziałkowego okienka.


na pierwszej z wielu herbat u Magdy.
widok z jej akademikowego okna na nasz przepiękny, żółty jak jajecznica kompleks uczelniany.



chwila przerwy od wakacyjnych wspomnień
czas na wspomnienia jesienne
 i pierwsze kadry śląskich pamiętników



nowy widok z okna. 
niezamieszkała kamienica i jej mansardowe okna oraz "róg" urzędu pracy


rower w miejscu przyszłej mini-sypialni


Po powrocie z wakacji mieszkanie wciąż było puste, mebli brak. 
dlatego też postanowiliśmy zajrzeć do indyjskiej restauracji Buddha, znajdującej się tuż za rogiem. 
to zdjęcie powinno być ostro czerwone, jak moje curry.


W samym centrum, na końcu ul. 3 Maja tuż przy rynku, stoi wpisana do rejestru zabytków Kamienica Pod Butem. Ceglasto-zielona, jaskrawa (czego tutaj nie widać), z loggią udekorowaną liśćmi dębu i żołędziami. Urocza.


Miasto na węglu. Tymi neonowymi serduszkami oznaczone są co "ważniejsze" punkty kulturalne w Kato.