zaczęło się w głowie
bolącej umykającej.
z szyją się kłóciła
z kręgiem każdym
lekarza wołać zawżdy
trzeba w takich
wypadkach.
więc pięter wymiary
przeszukuję
bez miary wiary
drzwi cztery pary
klamek iloczyny czy
potęgi. szmaragdowe
schodów wstęgi
korytarzy makarony
lekarze windami uciekają
przed szyją co androny
wykrzykuje
nie ma nie ma zwolniony
do domu nie dyżuruje
nie to piętro nie nie nie
czas się żuje
okno duże w murze
wita mnie a za nim
wszyscy, widzą
nie patrzą. się wstydzą
czy co. majka wiedziałaś?
ja znów nie. jak to.
wyjechałeś przecież
czemu za szybą pleciesz
bałwana. nie zgadza się
śnię czy nie.
wiosna drzewami potrząsa
nagle bezwietrznie
się robi, płytko pachnie
brakiem przestrzeni
w alicji masce gonię
bezkres. liliowe liście
oczywiście przeczą
to królowa świat zamknęła
do pudełka. o. patrz.
to ściana z dwóch wymiarów.
granica konarów
zetnę kilka zobaczysz
że są płaskie. widzisz
przy ścianie ucięłam
nie ma bajki.
jest ogromny park
basen książęcy wodą
brzęczy śpiew pajęczyn
fale niosą pod przysznice
brzydki pałac przecież
ładnym się zdawał
babciu, gorąco. zejdźmy
ze słońca. pan obrzydliwie
patrzy zza kiosku
z pamiątkami. za nami.
sami w kuchni aktorze
nie krzycz na mnie
aż na klatce słychać
matce pomóc chciałam.
wyzywa wyzywa od
warzywa kroki tylko
dzielą chwilką biegu.
czy naprawdę jestem
złem. czy ty
snem.

Brak komentarzy: